piątek, 24 kwietnia 2009

Dan Deacon - Bromst

Jedna z recenzji zamieszczonych w Offside - nowym czasopiśmie piernikowych studentów. Zachęcam do zakupu i ułożenia sobie w głowie znajdujących się tam literek :)

hurtownie kolportujące OFFSIDE




Był sobie taki człowiek, któremu straszliwie hałasowało w głowie. Jakieś nerwowe pejzaże, cyganeria, nieco za dużo kolorów. W pewnym momencie obraził się na zachodnią kulturę, wyjechał na Tahiti i wplatając w swoją twórczość ducha wysp Pacyfiku stał się jednym z najbardziej oryginalnych malarzy XIX wieku. Ponad sto lat później urodził się artysta, który dużo myślał o dziwnych zwierzętach i zakręconych kreskówkach-ponoć zamknął kiedyś oczy i objawiła mu się szalona impreza gdzieś na zagubionej wyspie Oceanu Indyjskiego. Pokręcone cymbaliści walący w pnie drzew, soliści grający na przesterowanych muszlach napędzają tańczących(obowiązkowo z grzechotkami). Nietypowe instrumenty elektroniczne szumią, burczą, strzelają kwiatami i modulują głosy młodych leśnych duszków. Czasem etniczne zaśpiewy tubylców polecą bardzo wysoko, czasem bęben rozszaleje się ferią barw. Dan po ukształtowaniu się wszystkich nutek otworzył oczy, wziął komputer, stanął między ludźmi i nagrał jeden z najwyżej cenionych albumów roku 2008. Totalny amok podczas koncertów, surrealizm tej szalonej zabawy dźwiękami powinien spełnić wszystkich, którzy chcieliby posmakować powietrza Wysp Korzennych. Paul Gauguin byłby wniebowzięty.


spróbuj

1 komentarz:

Olh pisze...

Kombinowałem, czy ta szalona impreza nie mogłaby się odbywać wewnątrz tego świetlistego namiotu na okładce, ale chyba nie bardzo - za mało miejsca na to wszystko. Wciąż nie znalazłem czasu, żeby się zagłębić w Bromst, ale kusi, oj kusi. Pozdrawiam!

P.S. "Strzelają kwiatami" - dokładnie tak!