czwartek, 13 grudnia 2007

Envy "Insomniac Doze"


Screamo jest gatunkiem wyrażającym w bardzo ekspresyjny sposób gwałtowne emocje, młodzieńczy bunt jeszcze niewyblakłych myśli. Post rock jest muzycznym medium dla subtelnych wrażeń, impresji oddających pełną paletę wzruszeń, pełen romantycznego ducha. Oczywistością było, że znajdą się wrażliwcy, którzy wpadną na pomysł połączenia tych dwóch gatunków powstałych u początku poprzedniej dekady - właśnie taki projekt stworzyli Japończycy z Envy. Pomimo odległości od USA - kolebki posthardcore Japończycy zaczeli generować hałas już w 1992 roku. Jednak "Insomniac Doze" sygnowane datą 2006 jest moim zdaniem apogeum ich twórczości. Siedem utworów o średniej długości dziewięciu minut miazdży natężeniem emocji, zmiennością struktur, niespodziewanymi woltami brzmieniowymi. Głównym założeniem jest wymieszanie przesterowanych hałasów i krzyczanego wokalu z fragmentami(nie wstawkami, lecz pełnoprawnymi częsciami utworów!) lirycznymi, zbliżającymi się estetycznie do drugiej fali postrocka spod znaku Mogwai czy nawet GY!BE(co ciekawe te dwa zespoły nagrywają dla jednej wytwórnii; co więcej wokalista Envy nagrał ze Szkotami piosenkę "I Chose Horses" z płyty "Mr. Beast"). I właśnie te stopniujące napięcie partie są największym atutem płyty - stopniowo dawkowane napięcie doprowadza nas do szaleństwa - gdy pojawia się ściana hałasu i melodii w pełni oddajemy się muzyce. Najlepszym tego dowodem jest 15-minutowy(!) utwór "The Unknown Glow" gdzie hałas trwa łącznie cztery i pół minuty, a mimo to nie ma ani sekundy nudy - zestawienie impresyjnych pasaży i melodyjnych riffów robi niesamowite wrażenie. Album charakteryzuje świetnie dobrane brzmienie - kiedy napięcie wzrasta pojawia się syntezator wypełniający drugie tło, gitary brzmią delikatnie,a sekcja rytmiczna dawkuje coraz więcej emocji, które wybuchają w pełni wraz ze świetnie dobranym dźwiękiem przesterowanej gitary - nie jest to typowe hardcorowe brzmienie - bliżej mu postrockowemu "szumowi". Jedyny słabszy element tego wydawnictwa to japoński wokal - wrzask jak najbardziej pasuje do konwencji, ale fragmenty mówione nie zawsze wydają się na miejscu. Na szczęscie śpiew nie jest wysunięty na pierwszy plan i nie burzy spójnego charakteru muzyki. Podsumowując moge polecić ten świetny album każdemu fanowi muzyki post: tym hardcorowym, by odnaleźli świeżość w konwencji i zakosztowali nieco subtelnych dźwięków; fanom post rocka, by odkryli, że ten gatunek nie kończy się na Explosions In The Sky i można go połączyć z brutalniejszym hałasem. Ale przede wszystkim polecam Envy wszystkim poszukującym w muzyce jej meridum - emocji.

Brak komentarzy: